W tym roku “Pasowanie na przedszkolaka” przeprowadziliśmy w wyjątkowym miejscu. Wspólnie z dziećmi i rodzicami wybraliśmy się autobusem do gospodarstwa agroturystycznego, by wziąć udział w niezwykłych zabawach i warsztatach związanych z tematyką polskiej wsi.
Labirynt i święto ziemniaka
Na rozgrzewkę, musieliśmy się odnaleźć się kukurydzianym labiryncie, w którym podobno czekał na nas groźny dzik. Śmiałkom, którym udało się przejść przez labirynt wręczyliśmy specjalne rolnicze narzędzie, za pomocą którego mogli samodzielnie wykopać spoczywające w ziemi ziemniaki. A los tych ziemniaków jest dość typowy i powszechnie znany. Opłukane w wodzie i zawinięte w aluminiową folię trafiły do ogniska, a następnie – już upieczone – do żołądków uczestników wydarzenia.
Pasowanie na przedszkolaka
Zanim jednak zabraliśmy się do jedzenia, czekało na nas jeszcze kilka atrakcji. Chcąc zostać Przedszkolakiem TAK-a, dzieci musiały pokonać krótki tor przeszkód. Ich zadaniem było przemierzenie krótkiej odległości w niezwykłym bolidzie stworzonym z worka na… ziemniaki, a napędzanym przez żwawe podskoki dzieciaków.
Wszystkim ta sztuka się udawała. Więc nie pozostało już nic innego jak za dotknięciem czarodziejskiej kredki zamienić dzieci w przedszkolaki.
Warsztaty
Pozostając w “ziemniaczanej nomenklaturze”, można powiedzieć, że świeżo upieczone przedszkolaki okazały gotowość wzięcia udziału w kolejnych atrakcjach – już nie ziemniaczanych. I tak dzieciaki mogły wziąć udział w przygotowywaniu i wypiekaniu ekologicznych ciastek oraz w warsztatach pt. “Lalki naszych dziadków”. Uczestnicy tych ostatnich uzbrojeni we własnoręcznie zebrane kukurydze, poznali techniki zamieniania tych wdzięcznych roślin w niesamowite laleczki, którymi podobno bawili się nasi przodkowie.
Dojenie krowy
Po warsztatach upiekliśmy przy ognisku kiełbasy, by przejść do ostatniej tego dnia atrakcji – dojenia krowy. Bardzo pomocna w tym zakresie okazała się sama krowa, której wcale nie przeszkadzały dziesiątki dzieci kręcących się wokoło. Stała dumnie niczym pomnik ze ślepiami tęskno wpatrzonymi w lata, kiedy ręczne dojenie nie było li tylko atrakcją dla spragnionych nowych przeżyć mieszczuchów, a na wsi doiło się krowy nie na pokaz, ale po to, by przeżyć…